Misyjna parafia, czyli o Cuararrehue

Misyjna parafia, czyli o Cuararrehue

Po kilku wiadomościach o położeniu misji Curarrehue w Chile i geografii o. Janusz Furtak przygotował kilka informacji o parafii.  Proszę na wstępie nie wyobrażacie sobie duszpasterstwa i parafii na wzór Polski  rozpoczyna swój list ojciec. 

Misyjna parafia

Mówiłem, że gmina która jednocześnie jest parafią ma około 7 tys. ludzi. Z tego katolików może być około połowy z nich. Praktykujących systematycznie jest około 300 osób!!! Dużo jest innych wyznań, sekt łącznie około 10 wyznań. W tym sporo rdzennych Mapuczy, którzy pod wpływem ostatnich trendów lewicowych, chcą wracać do swoich wierzeń. Wielu też zwłaszcza młodych pozostaje obojetnych religijnie. W Curarrehue, czyli w głównej wiosce, jest zastępcza sala pożyczana na niedziele od szkoły i tu przychodzi na Mszę Świętą średnio co niedziele około 80-100 osób (bo kościół się spalił).

Oprócz parafii jest 15 kaplic czynnych. Z tego w jednej z nich jest Msza 2 razy w miesiącu, w pozostałych raz w miesiącu. W 5 wioskach na razie nie udało się reaktywować Mszy po pandemii. Eucharystie są odprawiane w soboty i niedziele. Najdalej położonej jest 1,5 godziny jazdy samochodem z napędem na 4 koła (około 45 km). Droga jest żwirowa, dużo zakrętów, góry, urwiska. W zimie może być śnieg albo przy obfitych deszczach osunięcia terenu, uszkodzone mosty. Na Mszach w kaplicach w zależności od okoliczności od dwóch, trzech osób do 20. Takie są realia na dziś. Sporo przychodzi ludzi na pogrzeby, które zwykle się odprawia w domach... może być do 200 osób... także niezbyt wierzących. 

Kaplice niektóre są w miarę dobre, proste ale w dobrym stanie, inne w bardzo opłakanym stanie... Przypadek z ostatniej niedzieli: W miejscowości Chocol, przyszło na Mszę 10 osób. W momencie, kiedy 3 osoby usiadły na ławce, nogi tej ławki załamały podłogę i na szczęście były to młode osoby, więc nic im się nie stało "wywijając orła". Wiatr czesto hula, bo są szpary, albo okna zatkane plastikiem przeźroczystym. Oczywiście nie ma  ogrzewania. W zimie temperatura spada do minus 5 stopni. W parafii zbiera się tacę w niedzielę i średnio jest 40 tys. pesos, to jest trochę więcej niż 2 kg mięsa wołowego. W pozostałych wioskach w ogóle nie zbiera się tacy. Ludzie się spodziewają, że ksiądz im coś przywiezie, choćby cukierki.

Na koniec coś optymistycznego: parafia jest pod wezwaniem św. Sebastiana Męczennika. Odpust jest 20 stycznia, to jest czas wakacji. W tym dniu przychodzi bardzo dużo ludzi. Ok 3-4 tysiące. Znaczna ich część raz jedyny w roku schodzi do Curarrehue na odpust, aby się pomodlić. Niekoniecznie jednak zostają na Mszę. Niektórzy zapalą świeczkę, wrzucą coś na ofiarę, dotkną figury świętego i wracają.

Na dziś tyle ciekawostek z misji w Curarrehue, z Chile.

Janusz SP