Camp de Calasanz w Momotach Dolnych

Camp de Calasanz w Momotach Dolnych

W dniach od 25 lipca do 3 sierpnia uczestnicy Centrum Kultury Calasanz Kraków-Olsza wybrali się na przygodę ze św. Józefem Kalasancjuszem – „Camp de Calasanz”.

Miejscem wypoczynku była malownicza okolica Momotów Dolny znajdujących się niedaleko Janowa Lubelskiego.

Żegnając prawie płaczących z tęsknoty rodziców, zapakowaliśmy do autokaru nasze bagaże i wyruszyliśmy w wakacyjną podróż – rozpoczyna relację o. Bartłomiej Koszyk. – Przebiegła ona bardzo przyjemnie i po kilku godzinach spędzonych na rozmowach czy odsypianiu, dojechaliśmy szczęśliwie prosto na czekającą już na nas kolację.

Każdy dzień rozpoczynał się od rozgrzewki ciała i głosu. Wychowawcy – Tomek oraz Mateusz dbali o to, aby „w zdrowym ciele” ożywiać ducha, zaś ciocia Kasia pomagała w przygotowywaniu liturgii Eucharystii, którą uczestnicy przeżywali każdego dnia o poranku. – Przyjmując Pana Jezusa, umacnialiśmy naszego ducha chcąc, aby czas kolonii nie był tylko rekreacyjnym wyjazdem, ale czasem, który pomoże nam zbliżyć się do Niego samego – wyjaśnia o. Bartłomiej. Częstym elementem pojawiającym się podczas Mszy Świętej była piosenka „Każdy wchód słońca”, która była wyrazem wielkiej radości z rozpoczynającego się nowego dnia i czekających przygód.

Wybór św. Józefa Kalasancjusza na patrona wyjazdu nie był przypadkowy. Jest on nie tylko Założycielem Zakonu Pijarów, ale także Ojcem dzieł, w których i my mamy swój udział. Dlatego właśnie chcąc lepiej poznać historię jego życia i powołania, został jednym z uczestników wakacyjnego odpoczynku. Każdego dnia zostawiał napisany specjalnie dla nas uczestników list, który o. Bartek czytał każdego dnia. List opowiadał jedną historię z życia św. Józefa. W liście czekało też zadanie, przez którego wykonanie uczestnicy mogli zdobyć odpowiednią sprawność odpowiadającą cechom, które posiadał właśnie nasz Założyciel – męstwo, ubóstwo, odwaga, zwyczajność…  

Około godziny 9.30 rozpoczynały się różnorakie zajęcia sportowo-integracyjne. Podczas pierwszych  dni zorganizowane zostały gry terenowe, które pozwoliły wzajemnie się poznać i zintegrować wszystkim dzieciom. Liczyła się w nich szybkość, sprawność, logiczne myślenie, ale przede wszystkim współpraca. W ciągu całego wyjazdu czekały jeszcze różne atrakcje: paintball, spływ kajakowy, bieg militarny, off road, popołudnie na dmuchanych zamkach czy wieczór na basenie.

Wyruszyliśmy także do lasu na szkołę przetrwania, podczas której budowaliśmy szałasy – dodaje o. Bartłomiej. – Byliśmy też na wycieczce w Janowie Lubelskim, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Leśnictwa i w gorącym słońcu mogliśmy popluskać się nad Zalewem Janowskim. Wieczory mijały przy ognisku i gitarze, emocjonujących rozgrywkach siatkówki, pijarskich tańcach czy zajęciach plastycznych, podczas których powstały m.in. pamiątkowe kolonijne koszulki, ramki na zdjęcia czy koralikowe prasowanki. Niektórzy ten wieczorny czas spędzali na kocu czy czytając książki na hamaku.

Nie ulega wątpliwości, że każdy znalazł coś dla siebie. – Tak jak zaczynaliśmy dzień z Panem Jezusem, tak też go kończyliśmy, gromadząc się na wieczornej modlitwie – relacjonuje o. Bartłomiej. – Podziękowaliśmy za to, co dobrego się wydarzyło, w kilku słowach podsumowaliśmy miniony dzień, robiąc także rachunek sumienia z powinności wykonania zadania, które zostawił nam na ten dzień Józef Kalasancjusz. W naszych Kartach przykleiliśmy naklejkę ze zdobytą sprawnością, z radością przyjmowaliśmy błogosławieństwo i udawaliśmy się na spoczynek. 

3 sierpnia stęsknieni rodzice powitali wszystkie dzieci z wielką radością i wieloma pytaniami o to, jak spędziły ten czas kolonii. – W naszych sercach zostają piękne wspomnienia, relacje i przyjaźnie, pokonane lęki, zdobyte sprawności i ogromna wdzięczność za czas, który mogliśmy razem spędzić – podsumował ten czas o. Bartek. 

MK