— Przygotowania do Świąt w Chile mają zupełnie inny wymiar niż w Polsce — rozpoczyna swój list o. Andrzej Lisiak posługujący w Chile.
Co prawda mamy adwent, fioletowy kolor szat liturgicznych, a nawet wieniec adwentowy, jednak temperatura sięgająca w cieniu 30 stopni i kończący się rok szkolny (nasze kolegium kończy 18 grudnia, dziwne, ale nie ma jednej daty zakończenia dla wszystkich; każda szkoła kończy praktycznie w innej dacie) sprawiają, że brak nawet odczucia zbliżających się Świąt.
W Chile od 8 listopada do 8 grudnia obchodzi się miesiąc Maryi, która zahacza terminowo o adwent. W związku z zaczynającym się czasem wakacji i wolnym trudno mówić o szczególnym przeżywaniu adwentu. Dodatkowo w tym czasie pod koniec roku szkolnego odbywają się chrzty i I komunie św. oraz bierzmowanie. Wczoraj nasz seminarzysta z diecezji Elías, który mieszka z nami, w ramach rocznej praktyki, miał święcenia diakonatu. Tutaj nie ma rorat. Zdziwiły mnie natomiast dekoracje świąteczne w niektórych kaplicach jak i domach ludzi już na trzy tygodnie przed Bożym Narodzeniem. Największym przygotowaniem jest próba zorganizowania żywych jasełek przed pasterką, która tutaj w Curarrehue celebrujemy o 22. Mamy próby do jasełek we wtorki w planie mamy pasterzy z prawdziwymi owcami, trzech króli na koniach, a Msza Święta odbywa się w plenerze, w tym czasie jest wieczorem około 15 stopni. Z tego, co wiem, nie ma tu wigilii, jaką mamy w Polsce. Zasiada się do stołu po Pasterce! Naturalnie suto zastawionym z mięsem.
PS Pisze z autobusu w drodze na spotkanie w Santiago (jedyne 10 godzin jazdy i 800 km).
Pozdrawiam
o. Andrzej Lisiak