Zakon

1. O. Józef Górszczyk (*12.02.1931 - +10.01.1964)

Został zamordowany siekierą podczas odprawianej Mszy Świętej. Miało to miejsce 10.01.1964 roku, w miejscowości Maciejowa k. Jeleniej Góry.

O. Józef Górszczyk urodził się w Pisarzowej / k. Limanowej. W wieku 6 lat został sierotą - matkę zastępowała mu ofiarna babka, Anna Kącka. W niezwykle trudnych warunkach - "o głodzie i chłodzie" - kończył szkołę podstawową, a później Liceum Ogólnokształcące w Nowym Sączu. W 1951 roku wstąpił do Zakonu Ojców Pijarów, studiował na KUL-u. Był pełen entuzjazmu wobec piękna przyrody i posługi kapłańskiej. Pracował w Cieplicach i Maciejowej k. Jeleniej Góry.

W 33 roku życia śmierć spotyka go w kościele, w Maciejowej - celebrując Mszę św., trwając przy ołtarzu, (podczas przygotowania darów) zostaje zamordowany siekierą.

Prochy kapłana męczennika, po ekshumacji i przewiezieniu z Cieplic, spoczywają na rodzinnym cmentarzu (od dn. 6.11.1993 r.). Jego nieugiętość wobec trudności, niezwykłą pobożność oraz życzliwość, wierność obowiązkom do końca; uhonorowali rodacy - 21.06.1997 r. został wybrany patronem Szkoły Podstawowej w Pisarzowej.

Modlitwa: Boże, nasz Ojcze, spraw, aby Twój sługa, kapłan Józef, który "cierpiąc prześladowanie dla sprawiedliwości", oddał życie w czasie sprawowania Najświętszej Ofiary, otrzymał w zamian wieczną radość w niebieskiej chwale. Niech jego krew, przelana niewinnie, wyjedna Twoje miłosierdzie dla zabójcy, a wszystkich nas skłoni do postępowania w duchu ewangelicznej miłości. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

2. O. Kazimierz Bogatko od Niepokalanego Poczęcia NMP (*1615 - +1650)

Pierwszy polski Pijar. Pochodził z poznańskiego. Ceniony przez św. Józefa Kalasancjusza i wymieniany przez świętego w listach. Był także przez Założyciela przewidywany w grupie pionierskiej fundacji Pijarów w Polsce. Pracował w Warszawie i Podolińcu.

W kolegium pijarskim w Podolińcu, był wicerektorem, kierownikiem szkoły, kaznodzieją misyjnym. Był doskonałym matematykiem i uczył tego przedmiotu w szkole. Zasłynął również z heroicznego posłuszeństwa, czystości życia i ustawicznej pamięci na obecność Bożą . Zmarł w 1650 roku. Jego ciało spoczywa w kościele, w Podolińcu (na Spiszu, obecnie Słowacja)

Współczesna ikonografia przedstawiała go w komży, w stule i birecie, z obrazem M. B. Lipnickiej w rękach, której od czasów nowicjackich był wielkim czcicielem.

3. O.Wojciech Siewierkiewicz od św. Teresy (*1633 - +1693)

Pochodził z krakowskiego (z Dobrej). Był budowniczym kościoła i pierwszym rektorem w Łowiczu przez 20 lat. Wprowadził sobotnie nabożeństwa z wystawieniem Najświętszego Sakramentu ku czci Matki Bożej z litanią i kazaniem dla wiernych. Zlecił sporządzenie obrazu (kopii) M. B. z Frascati . Razem z malarzem Mlankowskim - w intencji udanej pracy, pościł, modlił się, przystępował do Sakramentów Świętych . Obraz ten jest czczony w Łowiczu do dnia dzisiejszego. Umieszczony w nawie "Pojednania". Wierni często modlą się przed tym obrazem. Ojciec W. Siewierkiewicz był naprawdę wielkim czcicielem Matki Bożej, miał zwyczaj udawać się do ogrodu zakonnego, gdzie umieścił figurkę Matki Bożej, zachodził tam w trudnych chwilach i modlił się: "Daj, spraw, Matko Łaskawa". Uczestniczył we trzech Kapitułach Generalnych Zakonu. Był prowincjałem prowincji polskiej z jurysdykcją na domy węgierskie. Zmarł w 1693 roku; pochowany jest w Łowiczu.

Kopia portretu o. Siewierkiewicza znajduje się w zbiorach w Krakowie (oryginał zaginął z zakrystii łowickiej w okresie powojennym).

4. O. Dominik Zawadzki od św. Tomasza z Akwinu (*1657 - +1724)

Pochodził z Mazowsza. Pracował w Łowiczu, Warszawie i Krakowie. Wybitny, znany w całej Polsce kaznodzieja, kapelan, powiernik możnych rodów. Był kolejno rektorem w Łowiczu przez 12 lat, w Krakowie przez 6 lat i w Warszawie przez 3 lata. Dwukrotnie pełnił obowiązki wiceprowincjała i konsultora prowincjalnego. Miły, pogodnego usposobienia.

Zmarł w Krakowie 19 września 1724 roku w 52 roku życia zakonnego i tam został pochowany. W zbiorach kolegium jest jego portret.

5.O. Jan Teofil Rogala w Zakonie Teofil, od św. Jerzego, diakon (*1663 - +1688)

Urodził się w Łyszkowicach, w powiecie Łowickim. Po ukończeniu szkoły pijarskiej w Łowiczu wstąpił do Zakonu, habit zakonny otrzymał z rąk rektora o. Wojciecha Siewierkiewicza.. Dzięki swym zdolnościom został po nowicjacie nauczycielem dzieci w Warszawie, studiując jednocześnie teologię. W 1687 roku otrzymał święcenia subdiakonatu, a 16 VII - diakonatu. Zmarł niespodziewanie następnego roku w Warszawie w opinii świętości, w 24 roku życia, a w 8 - życia zakonnego.

6. O. Szymon od św. Katarzyny Sieneńskiej (+1697)

Pełnił obowiązki rektora w różnych kolegiach, m.in. w Krakowie, zyskując uznanie dla Zakonu i cześć dla siebie oraz miłość; zmarł 8.IX.1697 roku w opinii świętości. Był szanowany i miłowany szczególnie dzięki niewinności obyczajów, pokorze i łagodności. Był prawdziwym ojcem ubogich, sam skrajnie ubogi, a prosty duchem w obcowaniu z ludźmi, że słusznie można było mówić o nim, "prawdziwy" Izraelita, w którym nie ma podstępu. Został pochowany w kościele o.o. Reformatów w Krakowie.

7. O. Leopold Skórzewski od św. Jana Chrzciciela (*1679 - +1765)

Pochodził z Sieradza. Był wybitnym nauczycielem i znakomitym kaznodzieją oraz wieloletnim przełożonym domów i szkół pijarskich w Szczuczynie Litewskim, Łukowie, Warszawie, Międzyrzeczu Koreckim. Niezmordowany w słuchaniu spowiedzi świętej. Zmarł w Opolu Lubelskim w roku 1765.

Przykładnym życiem podnosił wszędzie poziom cnót zakonnych, a roztropną administracją stan ekonomiczny zakładów.

"Mąż niezwykłych cnót, sławiony przez lud podczas pogrzebu, jak "święty" - tak piszą o nim rzymskie dokumenty, zaliczając go do grona zmarłych w opinii świętości.

8. O. Joachim Radomyski od św. Józefa (*1698 - +1771)

Pochodził z diecezji krakowskiej. Po ukończeniu formacji zakonnej, uczył w szkołach pijarskich w Radomiu i Łowiczu. Inkardynowany (włączony) do prowincji Litewskiej pracował w szkole wileńskiej, a później wykładał teologię. Z kolei był rektorem w Poniewieżu, Dąbrownicy, Werenowie; prowadził prace budowlane, m. in. ukończył budowę kolegium w Poniewieżu i kościoła w Dąbrownicy; piastował również urząd Rektora i był wykładowcą w seminariach duchownych w Wilnie i Woroniach (na Żmudzi). Ciężkiej, śmiertelnej choroby nie zdradzał żadnymi zewnętrznymi znakami. Opłakiwano jego zgon w klasztorze i w mieście. Zmarł 1771 roku, mając 73 lata, a w Zakonie przeżył lat 54.

9. O. Hieronim Bleszczyński od św. Bernarda (*1714 - +1774)

Sieradzanin z pochodzenia. Uczył w wielu szkołach pijarskich z dużym powodzeniem w "naukach i pobożności". Był wieloletnim magistrem nowicjatu i rektorem (przez 12 lat) w Podolińcu Spiskim, a później kierownikiem szkoły. W warunkach bardzo trudnych i delikatnych, ze względu na duży procent ludności innowierczej, zasłużył w opinii tak katolików, jak i protestantów - na miano: "świętego ojca". Tak go notują archiwa, umieszczając jego imię pośród zmarłych w opinii świętości. W latach 1768 - 1771 był prowincjałem, a przez dwa lata spowiednikiem Konwentu Sióstr Wizytek w Warszawie.

Zmarł w Warszawie 18 VIII 1774 roku, mając 60 lat życia, w tym 43 w Zakonie. Pochowany został w Warszawie.

10. O. Zając Aleksander,pijar (1906 – 1942)

Został rozstrzelany podczas wojny w 1943 roku.

Józef Zając urodził się 15 marca 1906 r. we wsi Krościenko pod Krosnem w zaborze Austriackim w diecezji Przemyskiej. Pochodził z ubogiej rodziny wiejskiej. Rodzicami byli Jan i Anna Luśnia. Miał rodzeństwo: trzech braci i cztery siostry. Był trzecim z rzędu synem. Wychowywani byli w bardzo religijnej atmosferze. Szkołę ludową ukończył u sióstr felicjanek w Krościenku Niżnym. Ks. Stanisław Szpetnar, dyrektor gimnazjum i założyciel bursy dla ubogiej młodzieży przyjął Józefa do szkoły średniej. W 1923 r. umiera ojciec Józefa. Zacny ks. Szpetnar wiedząc, że Józef myśli o kapłaństwie skierowuje go po ukończeniu V klasy gimnazjum do Rakowic pod Krakowem, gdzie pijarzy prowadzili działalność szkolną i wychowawczą. Po odbyciu alumnatu, w dniu 19 marca 1925 r. przyjmuje habit zakonny z rąk o. Jana Borrella. Rozpoczyna dwuletni nowicjat przyjmując imię zakonne Aleksander od św. Józefa Oblubieńca. Ks. Roman Stawinoga, który był w tym czasie również w nowicjacie, tak charakteryzuje nowicjusza Aleksandra: „Był gorliwy w przestrzeganiu Reguł Zakonu i w umartwieniu. Wykonywał nam z drutu tzw. cilicja noszone na gołym ciele w piątkowe przedpołudnia od rana do obiadu. Był otwarty, szczery, uczynny i pogodnego usposobienia. Okazywał również spostrzegawczość, wnikliwość i odwagę w ujawnianiu zła, które niedostrzeżone przez innych mogło przynieść szkodę wspólnocie. Po złożeniu w 1928 r. profesji czasowej w Szczuczynie Nowogrodzkim, tam się mieścił wtedy nowicjat, wraca do Rakowic, gdzie kontynuuje naukę w naszym gimnazjum i składa maturę w 1931 r. W tymże roku rozpoczyna studia filozoficzne i teologiczne u oo. franciszkanów konwentualnych Krakowie. W dniu 1 stycznia 1932 r. składa profesję wieczystą. Święcenia diakonatu otrzymuje 24.II1935 r. Święceń kapłańskich udzielił mu i czterem innym współbraciom Arcybiskup Metropolita Książe Adam Sapieha dnia 20.IV.1935 r. w kaplicy prywatnej w Krakowie. Na obrazku prymicyjnym zamieścił następujące słowa: „Posłał mnie Pan abym opowiadał Ewangelię maluczkim i leczył rany skruszonych serc” oraz wezwanie: „Słodkie serce Jezusa bądź moją miłością!”. Przez dwa następne lata jest wychowawcą w konwikcie na Rakowicach. Równocześnie na kursach zdobywa kwalifikacje i uprawnienia do organizowania i prowadzenia szkolnych internatów. We wrześniu 1937r. zostaje skierowany do Lubieszowa na Polesiu, do naszego kolegium ze szkołą, konwiktem i nowicjatem. Ojciec Aleksander objął obowiązki prefekta konwiktu. Wybuch wojny we wrześniu 1939 r. zastał go w Lubieszowie. Rektor kolegium, świadom bezpośredniego zagrożenia, opuszcza Lubieszów wraz z polskim wojskiem. Przybyli do kolegium młodzi ojcowie i klerycy z Krakowa podejmują trudną próbę powrotu. Na miejscu pozostaje tylko o.Aleksander wraz z liczącym już 72 lata o. Janem Borrellem oraz trzema braćmi zakonnymi. Rozpoczyna się okupacja sowiecka. Ojciec Aleksander zastępując rektora i proboszcza opiekuje się wszystkimi, którzy zwracają się o pomoc, stara się gromadzić środki żywności, zabezpiecza cenniejsze rzeczy z kościoła, organizuje nowe życie. W styczniu 1940 r. zaczynają się przymusowe zsyłki za Ural i do Republik Azjatyckich. Jeden ze świadków tych pierwszych miesięcy, kl. Andrzej Wróbel, po powrocie do Krakowa, pozdrawiając w liście na prośbę o. Aleksandra jego matkę tak pisze: „...Syn czuje się zdrowo chociaż dużo pracuje. Jest dobrej myśli i prosi by się Pani o niego nie martwiła...”. Ten okres cechuje ciągła inwigilacja, pogróżki i stała niepewność. Czerwiec 1941 r. przynosi zmianę okupacji na niemiecką. Ginie wiele niewinnych osób. Jeszcze bardziej wzmaga się prześladowanie księży, lecz o. Aleksander nie myśli o sobie lecz o drugich.

Dnia 5 sierpnia 1942 r. o godz. 5 rano, policja niemiecka zabiera z domu o. Aleksandra. Wychodzi spokojnie, bez protestów i zapytań. Pomoc domową prosi o zamknięcie pokoju. Parafianie nie wiedzą o zaistniałej sytuacji. Dopiero brak kapłana na Mszy św. powoduje wszczęcie poszukiwań. Władze miejskie twierdzą, że nie wiedzą co się stało po aresztowaniu. Po kilku dniach w ścisłym sekrecie, ktoś z milicji miejscowej wskazuje miejsce w lesie, gdzie zostało zakopane ciało o. Aleksandra. Zwłoki wydobyto z ziemi i pochowano na cmentarzu parafialnym. Po zakończeniu wojny, nawiązujący do tych tragicznych wydarzeń zgodnie stwierdzają, że o. Aleksander pamiętnego poranka został zaprowadzony do lasu. Sam sobie musiał wykopać dół na grób. Zamordowany został trzema strzałami w głowę. Nie ma żadnych przekazów z ostatnich chwil jego życia, kiedy pozostawał sam przed Bogiem i swymi zabójcami. Nie ma też jednolitej wersji, co było przyczyną wydania nań wyroku śmierci. Mówi się o udzielanej przez niego pomocy Żydom, a może o pomocy udzielonej żołnierzowi z partyzantki sowieckiej. Jest również wersja, że naraził się Niemcom, sprzeciwiając się ich woli przeznaczenia kościoła na magazyn wojskowy. Powtarza się również okoliczność, że pewien zawistny Ukrainiec zrobił na ojca donos, oskarżając go przed hitlerowcami o niedozwoloną działalność.

Ojciec Aleksander żył w życiu zakonnym i kapłańskim wartościami, za które gotów był umrzeć. Poświadczają to jego zwierzenia synowskie wobec matki w obliczu święceń kapłańskich, które tu wycinkowo z jego listu wypada przytoczyć. „... Napomina nas wszystkich Chrystus Pan: Świętymi bądźcie... Jeśli to do wszystkich ludzi się odnosi, to przede wszystkim do nas kapłanów, którym Chrystus Pan powierzył najświętsze tajemnice... Mamo! Nic tak nie pragnę jak świętości życia, a żebym takim był, muszę być bardzo pokornym, posłusznym, i muszę mieć wielką miłość bliźniego... Muszę się modlić i innych o modlitwę prosić, aby mi dał Jezus potrzebne łaski do życia kapłańskiego, abym był kapłanem według serca Bożego, według św. Józefa Kalasantego, mojego Założyciela Zakonu. Jestem przekonany, że zawsze pamiętacie w modlitwie o tym Józku dawnym, o synu swoim, bo niekiedy czuję dziwny zapał do tego życia wewnętrznego, ale jeszcze dużo, dużo mi brakuje, aby się upodobnić przynajmniej do najmniejszego świętego, jaki był do tego czasu Mamo! Nie chcę błyszczeć tu na ziemi... bo to wszystko marność. Chcę tylko chwały Bożej. Jeśli zaś spodoba się Jezusowi wybrać mnie za narzędzie swoje, abym dusze wyrywał światu i czartu, i do stóp Jezusa przyprowadzał, to niech się tak stanie, bylebym tylko sam szkody duchowej nie poniósł. Nadzwyczajnych zdolności nie mam, ale to co mam, co mogę zrobić, chciałbym całkowicie oddać na usługi Chrystusowi. (4.III.1935)

Dobry Bóg, który zapoczątkował i natchnął te pragnienia w sercu Aleksandra mającego za miesiąc przyjąć święcenia kapłańskie, dlaczego nie miałby je ukoronować heroizmem w chwili śmierci łączącej go ze śmiercią Chrystusa? Ten, który prosił Chrystusa o dar wielkiej miłości bliźnich, miałby nie otrzymać łaski zwieńczenia tego daru aktem przebaczenia swoim oprawcom za wzorem Zbawiciela?

Dopowiedzenie:

W rok po śmierci o. Aleksandra, po ofierze z życia o. Jana Borrella, w październiku 1943 r. parafia lubieszowska i cały okręg zostały bez kapłana, a piękny kościół barokowy z freskami br. Łukasza Hubla został przez bolszewików wysadzony w powietrze.

Na podstawie opracowania o. Andrzeja Wróbla,

redakcji dokonał kl. Marek Jan Barczewski SchP.